sobota, 16 stycznia 2021

Far too close #1

Lucas A. Wright 

 

            Wykładowca odchrząknął i postukał w mikrofon, co sprawiło, że urządzenie zapiszczało niemiłosiernie podrywając przysypiających studentów na równe nogi. Lucas omiótł salę półprzytomnym spojrzeniem i odkleił od policzka papierek po cheesburgerze. Zupełnie odruchowo zerknął na wyświetlacz telefonu. Ikonka powiadamiająca o nowym mailu widniała wyczekująco w rogu telefonu, i od przeczytania nowej wiadomości powstrzymał Lucasa zirytowany głos wykładowcy. 

      — ...Miesiąc. Nie uznam żadnego rodzaju zwolnienia, chyba że szczegółową notatkę z sekcji zwłok i poświadczenie z zakładu pogrzebowego. Grupy nie ulegają zmianie, będą was obowiązywały przez cały ten rok. Dziękuję. 

            Profesor Malcolm odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi zostawiając za sobą skonsternowanych studentów. Kilka osób z pierwszych rzędów wymieniało półszeptem jakieś uwagi i rozdawali wychodzącym jakieś kartki. Wright zerknął na swoją, na której figurowało kilka nazwisk. Wspaniale, nie znał nikogo poza niejakim Nolanem i Marshallem, za którymi jednakże nie przepadał i z całych sił starał się trzymać od nich z daleka. 

            Udało mu się na korytarzu złapać profesora, ale ogniste prośby na nic się zdały, Malcolm pozostał nieugięty argumentując dobór grupy nadziejami na ciekawe projekty i zostawił Lucasa skazanego na spojrzenia studentów, z którymi nie chciał mieć nic do czynienia. Niestety; najwyraźniej skuteczne dotąd próby unikania ich na zajęciach wf miały się zakończyć. Tylko że Wright w żaden sposób nie wyobrażał sobie nawiązania jakiejkolwiek współpracy z tymi osobami. 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 Leonhard Cuán Nolan 

 

            Leonhard uwielbiał kierunek, który wybrał. W końcu czuł, że jest na swoim miejscu, a dzięki temu, że odczekał swoje i wpierw spełnił oczekiwania matki, studiując architekturę, teraz nikt nie truł mu tyłka, że robi głupotę. Lubił swoje studia i lubił wykładane przedmioty, dlatego ochoczo słuchał większości wykładów i tylko sporadycznie zdarzało mu się nie przychodzić.

           Nolanowi obiło się o uszy, że zaliczenie u profesora Malcolma polega na całosemestralnym projekcie, dlatego nie zaskoczyło go, gdy mężczyzna zaczął mówić. To, co go zdziwiło to fakt, że sam dobiera grupy. Wydawało mu się jednak, że nie będzie miał z tym problemu, znał w końcu wszystkich na swoim roku i sporo osób z malarstwa, więc co mogło pójść źle?

            A jednak. Jednym uchem słuchając narzekań Marshalla traktujących o tym, jak bardzo jest niezadowolony z doboru grup, gdyż nie trafili do tej samej, obejrzał się na tylne rzędy, jakby chciał się upewnić, że dobrze spojrzał. Widząc jednak minę Wrighta, gdy ten otrzymał kartkę, zrozumiał, że nie zaszła żadna pomyłka. Skrzywił się zupełnie odruchowo, gdy ich oczy się spotkały, po czym bez ociągania skończył pakować swoje rzeczy.

      - A ty to z kim w ogóle jesteś? - Na pytanie blondyna wzruszył tylko ramionami, jakby zupełnie nie przykuł uwagi do kartki. Kierując się do wyjścia z sali, natychmiast złapał za telefon, z którym ostatnio rzadko kiedy się rozstawał.

15:45, Quan:Jak tam dzień na uczelni? Już przy końcu? 
15:45, Quan:
Ja jeszcze jedne zajęcia
15:46, Quan:
Nie chcesz wpaść z kawką? 

            W drodze na palarnię naprędce założył konwersację dla swojej grupy, zostawiając pisanie tam czegokolwiek na później. Uważał, że nie ma potrzeby, by osobiście ustalali rzeczy, tym bardziej że nie chciał być widziany w towarzystwie Wrighta. Nie chciało mu się też słuchać durnych komentarzy kumpli, dlatego gdy na fajku spotkał się z resztą paczki, w tym także z bratem, słowem nie wspomniał o tym, z kim będzie spotykać się przez cały rok po zajęciach.

      - Co teraz masz młody? - z lekkiego zamyślenia wyrwał go głos brata.

      - Wuef. - Dopalił szybko papierosa i bez większego entuzjazmu ruszył w stronę hali sportowej. W tym roku wybrał judo, gdyż jako jedyne wydawało mu się ciekawe. Gdyby wiedział z kim przyjdzie mu być w grupie zajęciowej, zapewne nagle straciłoby na atrakcyjności.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright 

 

15:46, madA: Mega nudny wykład. Wolę praktyczne zajęcia.
15:48, madA: 
Też mam jeszcze jedne zajęcia, potem skoczę do biblioteki i na miasto.
15:49, madA: 
Marzę o kawie. Wieczorem po trzeciej z kolei powiem pewnie coś innego xD Muszę ogarnąć materiał do kolosa

            Lucas uśmiechnął się pod nosem i zablokował telefon wkładając go do plecaka, który postawił pod ścianą. Odchylił głowę do tyłu strzelając karkiem. Jakiś chłopak obok popatrzył na niego z niechęcią, ale nic nie powiedział. 

            Bez problemu wykonał rozgrzewkę, bardziej wymagającą powtarzał rano i wieczorem przed bieganiem; po czym stanął twarz w twarz ze swoim partnerem sparingowym, którym okazał się nie kto inny jak Nolan. 

            Znał go od początków swojego liceum i niestety nie była to jakaś znacząca znajomość. Przez chwilę nawet durzył się w nim, a przynajmniej do momentu, w którym nie okazało się, że należał do grupki chłopaków, którzy postanowili uprzykrzyć mu szkolne życie. Musiał mieć ogromnego pecha, by spotkać swoich prześladowców na studiach i to na dodatek na tym samym roku.

      — Tylko zwiążę włosy... — westchnął obrzucając Nolana niechętnym spojrzeniem podobnym temu, którym sam został zmierzony. Sięgnął do plecaka po gumkę i przy okazji skrobnął kilka szybkich wiadomości. 


16:16, madA: 
Nienawidzę tego dnia. Nie dość, że tonę w materiałach, to jeszcze zostaliśmy podzieleni na grupy na zajęciach i mamy wspólnie robić jakieś projekty w ramach zaliczeń. Nie znam nikogo No. Poza tym jednym kolesiem, o którym Ci nieraz mówiłem... Bez sensu ...
16:17, madA: 
Jak ja go nie cierpię, ghdgvjdznx
16:17, madA: 
Na razie znikam, odezwę się jak wrócę do domu i pozałatwiam wszystko. Pisz jakby coś. 

            Nie pamiętał nawet imienia Nolana. Pewnie słyszał je kilka razy, ale nigdy nie zaprzątał sobie głowy zapamiętaniem go. Widywał jego twarz w towarzystwie innych znienawidzonych twarzy i, na dobrą sprawę, nie potrzebował żadnych dodatkowych informacji. Wziął kilka głębokich oddechów. Nigdy nie był tchórzem i nie miał trudności z konfrontacją, ale unikał jej jak tylko się dało. Teraz jednak nie miał żadnych szans na ucieczkę, żadna kryjówka nie była dobra dla czujnych ciemnych oczu, które śledziły każdy jego ruch.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 Leonhard Cuán Nolan 

 

15:50, Quan: Tak się składa, że robię pyszną kawę. ; )))
15:50, Quan: 
Też mam teraz w uj nauki I milion prac grupowych. Lecę na zajęcia, napiszę po

          Uśmiechając się dyskretnie, schował telefon na dobre. Leonhard znał Maddiego już jakiś czas. Choć „znał" to może zbyt wiele powiedziane. Wiedział o nim dużo, a jednocześnie nie znał nawet jego imienia. Tak samo było z nim, obaj nie wiedzieli o sobie wystarczająco, by móc namierzyć się w realu, a jednak na tyle dużo, że nie musieli dopowiadać zdań do końca, by drugi doskonale rozumiał. Bruneta czasem nachodziła myśl, że może warto zaryzykować i zadzwonić, usłyszeć jego głos. A może nawet pogadać na kamerce. Ale potem wyobrażał sobie reakcje brata i matki, gdy dowiadują się, że kręci z facetem i mrzonki o przyjemnej, normalnej znajomości odchodzą w niepamięć.

            Na wuefie czekało na niego kolejne duże zaskoczenie, a jego źródło ponownie przybrało postać wysokiego, długowłosego przystojniaka, którego codziennie obrzucał zgorszonymi spojrzeniami. Nie dość więc, że wybrali te same zajęcia, to na dodatek zostali dobrani w parę? Ten na górze zdawał się spiskować przeciwko niemu. Albo przeciw Wrightowi, w końcu ten też nie mógł być zadowolony z doboru par.

            Nie odpowiedział, zamiast tego odprowadził chłopaka spojrzeniem, a gdy ten wrócił, myślał tylko o tym jak bardzo chce zapalić.

      - Próbuj nie przytulać się zbyt mocno – rzucił, wymownie ruszywszy brwiami i podszedł bliżej, żeby zrobić co musi i mieć to już za sobą.

            Po wuefie czym prędzej zabrał się pod prysznic, przed tym jeszcze sprawdzając wiadomości. 

17:32, Quan: Włóż mu gumę we włosy. Niech się frajer goli na łyso :v
17:44, Quan: 
<Quan wysłał  zdjęcie>
17:44, Quan: 
Siostrzane kotki na poprawę humoru 
17:45, Quan: 
Spałem 3 h, więc pewnie się zdrzemnę jak wrócę, ale pisz jak wszystko ogarniesz. Daj znać co tam ciekawego przygarnąłeś z biblioteki, może też sobie przeczytam jak będę miał trochę czasu. Do później 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright 

 

             Lucas wyczekiwał zakończenia zajęć z wyraźnym wytęsknieniem. Co jakiś czas zerkał w stronę swoich rzeczy, myśląc tylko i wyłącznie o tym, czy osoba podpisująca się Quan mu odpisała. W myślach już układał sobie zdania, które napisze jak tylko wróci do domu, o czym mu opowie... To zabawne, że ktoś, kogo nie znał tak naprawdę i kogo nigdy nie widział (żadnych zdjęć, taka niepisana zasada) do takiego stopnia zawładnął jego życiem. Kilka razy stracił koncentrację na rzecz Nolana i wylądował na ziemi.

            Nie miał pojęcia co mu zrobił, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że wyczuwa z jego strony agresję. Dotychczas schodził jemu i jego znajomym z drogi, teraz jednak okazało się to niemożliwe. 

17:59, madA:Ech, Kto wymyślił wf na studiach? Kompletna strata czasu.
18:01, madA:
Sorki, będę dziś później w domu, zapomniałem, że mam nockę w pracy, bo zamieniłem się z kumplem. Jutro będę nieżywy na zajęciach... Pewnie będę odpisywał, chociaż na pewno nieco rzadziej. A Ty lepiej odeśpij, 3h to za mało snu ; / 
18:01, madA: 
Czekaj~

            Lucas drgnął i szybko zablokował telefon natrafiając na Nolana wychodzącego spod prysznica. Z lekkim trudem utrzymał spojrzenie na wysokości jego twarzy, w duchu gratulując sobie uniknięcia kolejnych przytyków odnośnie swojej orientacji. Swojego coming outu żałował każdego dnia odkąd w liceum przestał się kryć ze swoim związkiem z przyjacielem. 

      — Chyba trafiliśmy do jednej grupy, nie? — zagaił czując się idiotycznie, jakby stał przed ogromną publicznością i nagle okazało się, że jest nago. Jezu, ten koleś był jeszcze wyższy niż mu się wydawało. — Może gdzieś się spotkamy całą grupą, żeby wszystko ustalić?

Praktycznie nie używał facebooka, zaglądał tam raz na ruski rok. Nie miał nawet zdjęcia profilowego, a znajomych można było policzyć na palcach. Celowo wpisał swoje dane z literówką, by trudniej było go znaleźć, więc jako jedyny nie miał pojęcia o tym, że Nolan utworzył jakąś grupę. Ostatecznie - nic nowego. 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 Leonhard Cuán Nolan 

 

            Wyszedł spod prysznica po jakichś piętnastu minutach i od razu podszedł do swojej torby, nie zważając na otoczenie. Przeczytał wiadomości z lekkim uśmiechem na ustach, w międzyczasie zdejmując z bioder ręcznik, który jako jedyny go osłaniał. Był tak zamyślony, że zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że nie jest sam. Wright z kolei chyba nie skumał, że ten stoi z gołym tyłkiem i to nie jest najlepszy moment, żeby zagadać. 

Uniósł spojrzenie na chłopaka, jakby nie rozumiejąc, czemu ten do niego mówi.

      - Niestety – odpowiedział oschle, wciągając na siebie czarne, jednolite bokserki. Przy tym nie wiedzieć czemu, wciąż patrzył na chłopaka z lekkim zamyśleniem.

            Czuł się okropnie z tym co robi. To nie tak, że miał do Wrighta jakieś osobiste sprawy, przez które go nie cierpi. Tak naprawdę to wcale nie czuł do niego niechęci. Czuł się jak skończony śmieć, mówiąc do niego w ten sposób, ale... Właśnie, ale. Wciąż wisiała nad nim wizja tego, że jego znajomi jakimś cudem dowiadują się, iż skończył z Wrightem sam na sam w męskiej szatni, bez gaci, a przy tym nie wyglądał, jakby mu to przeszkadzało. Właściwie nie przeszkadzało. Nie mógł jednak pozwolić, by ktoś o tym wiedział. Było mu szkoda bruneta, odkąd przyszło mu zobaczyć jak jest traktowany, ale to tylko utwierdziło go w przekonaniu, że lepiej nie obnosić się ze swoją orientacją. Z dwojga złego wolał być po stronie dręczycieli niż udręczonych.

Westchnął krótko, kontynuując ubieranie się.

      – Założyłem konwersację na fejsie – wyjaśnił, zapinając nieśpiesznie rozporek. Z jego mokrych włosów na klatkę intensywnie ściekały kropelki wody. – Nie mam cię w znajomych i nie mogłem znaleźć, więc... – Wzruszył ramionami, jakby to nie był żaden problem, że go nie dodał. Naciągając czarny, gruby sweter, zastanowił się przez chwilę.

      – Wyślij mi linka do profilu, to cię dodam. Tam ustalimy, kiedy się spotykamy. – Czekając, aż brunet zrobi to o co poprosił, naskrobał krótką wiadomość.

18:12, Quan:Też mnie irytuje wf... Pisz jak tylko będziesz mógł. Nie każ mi za długo tęsknić ; )

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright 

 

            Lucas sięgnął do telefonu i odblokował go. Na widok wiadomości niemal się uśmiechnął; musiał dość mocno przygryźć wargę, by się powstrzymać. Również przed natychmiastowym odpisaniem. Zamiast tego odpalił facebooka, zignorował informację o aktualizacji i bez większego problemu wyszukał Nolana. Nie, żeby go kiedykolwiek obserwował i wyszukiwarka wyświetliła podpowiedź po samym wpisaniu litery „N". 

            Nie do końca ogarniając wszystko po prostu zaprosił Leonharda do znajomych. 

      — Dobra, to dodaj mnie, jak możesz. — mruknął i już miał odejść w swoją stronę, ale coś przyszło mu do głowy. Wyraźnie się zawahał. Nigdy nie miewał problemów z mówieniem wprost, ale tym razem czuł się niezręcznie. Towarzystwo Nolana go krępowało, czuł się przy nim niekomfortowo i cały czas miał wrażenie, że mówi lub robi coś głupiego zniechęcając go do siebie jeszcze bardziej. Nie, żeby próbował działać w odwrotnym kierunku, absolutnie. — Wiesz, pracuję kilka razy w tygodniu i byłoby spoko, gdyby udało się tak dopasować spotkania dotyczące projektu tak, żebym był chociaż na paru. Bo jak nie, to najwyżej poprzesyłam komuś materiały. – rzucił pozornie obojętnie mając nadzieję, że Nolan wykaże się odrobiną wyrozumiałości i przeskoczy niechęć dla wspólnego dobra. Lucasowi zależało na dobrych wynikach, nie chciał stracić stypendium, poza tym liczył, że coś osiągnie na kierunku, który wybrał. 

            Spojrzał wyczekująco na starszego kolegę wzruszając ramionami na kilka mało wyszukanych zaczepek osób, które zaczęły pojawiać się w szatni. 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 Leonhard Cuán Nolan 

 

            Ponieważ telefon cały czas miał pod ręką, od razu zobaczył wyskakujące powiadomienie, obwieszczające, że Wright zaprosił go do znajomych. Widząc to, spojrzał na chłopaka dziwnie, jednak nic nie powiedział. Nie sądził chyba, że go przyjmie? Wspomnienie, że go w gronie znajomych nie ma, nie było przecież żadną sugestią. Mógł to jednak tak odebrać, Nolan go za to nie winił. Zignorował powiadomienie i skinął głową na kolejne słowa chłopaka, przy tym zakładając ostatnią część garderoby, którą była torba. Postąpił krok do wyjścia, gdyż kolejna grupa zaczęła już wchodzić do szatni, jednak głos bruneta go powstrzymał. Spojrzał krytycznie na Wrighta, jakby ten popełnił przestępstwo najgorszego kalibru, mówiąc do niego przy ludziach.

      – Wright, wyczerpałeś dzisiejszy limit marnowania powietrza w moim otoczeniu – powiedział to wystarczająco głośno, by każdy wchodzący do szatni mógł usłyszeć, po czym minął chłopaka, rzuciwszy mu lekceważące spojrzenie. Przed wyjściem przywitał się luźno z Carolem, jednym z paczki brata, z którą trzymał się od liceum. Po tym, nie ważąc już na nikogo, zmył się z uczelni.

            Przeklął pod nosem, mimowolnie przypominając sobie słowa, które rzucił w kierunku Lucasa, choć ten w żaden sposób na nie nie zasłużył.

      – Będę się smażył w piekle – mruknął pod nosem, dusząc poczucie winy w zarodku, nim zacznie wyobrażać sobie reakcję ojca na zachowanie synalka. Zawodu, jaki ujrzałby na jego twarzy, nie chciałby widzieć za nic w świecie.

            Jego brat był już na magisterce i miał dość mało zajęć, dlatego przez większość dni w tygodniu pracował. Dzięki temu Leo miał dla siebie całe mieszkanie przez większość czasu. Tym razem jednak zamiast pójść do kuchni, by zrobić coś do jedzenia, czy pójść spać, jak mówił Madowi, zrobił mocną kawę i usiadł do komputera. Odpalił konwersację, którą wcześniej założył.

19:06 Leonhard NolanWitam wszystkich, którym przyszło znaleźć się w tej grupie, tych bardziej i tych mniej zadowolonych również. Prosiłbym Was wszystkich o czynne udzielanie się tutaj, by komunikacja była na poziomie i tak, by nikt nie został pominięty wyrażając swoje pomysły, uwagi, czy obiekcje. Większość rzeczy będziemy ustalać na spotkaniach, ale w razie niejasności, pytań, czy czegokolwiek innego, można (a nawet należy) pisać tutaj. Projekt ten jest projektem zaliczeniowym, a wszyscy wiemy, że profesor Malcolm z rozkoszą by wszystkich udupił, więc docenię poważne podejście. A żeby nie było tylko czcze gadanie, dobrze byłoby ustalić pierwsze spotkanie. Niech każdy wypowie się, kiedy mu pasuje i jeśli macie jakieś propozycje co do miejsca, śmiało mówcie. Ze swojej strony wstępnie wysuwam propozycję soboty. 

            Ziewnął przeciągle, wysyłając wiadomość i półprzytomnie przeczytał to, co właściwie napisał. Ktoś musiał ogarniać to wszystko, a ponieważ zależało mu na zajęciach i dobrze sprawdzał się w roli lidera grup jak do tej pory, odruchowo przyjął na siebie tę odpowiedzialność. Zamiast iść spać, wyciągnął książki i sprawdził jeszcze telefon, niecierpliwie oczekując wiadomości od Mada.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright 

 

            Nie wiedział co o tym myśleć. Sytuacja była dość kiepska, a najbardziej w niej obawiał się właśnie tego, że nie zaliczy projektu, dlatego że zostanie wykluczony. Ich grupa nie liczyła znów tak wiele osób, ale Lucasowi zależało na dobrych wynikach i nie zamierzał się wycofywać, nieistotne, że ktoś nie darzył go sympatią. 

            Miał ogromną ochotę zagadnąć Nolana i zapytać go co do niego ma, ale ostatecznie mały tłum pojawiający się w szatni zniechęcił go do tego.

            Zaliczył bibliotekę zaopatrując się w kilka przydatnych pozycji, po czym popędził do kawiarni na swoją zmianę kompletnie przy tym nie mając nastroju na użeranie się z ludźmi. Na szczęście, jak to w tygodniu, około dwudziestej zrobił się względny spokój. Zerknął na telefon i jeszcze raz przeczytał kilka ostatnich wiadomości od Quana. Przy okazji jego uwadze nie umknął fakt, że Nolan dodał go do grupy, ale zaproszenia do znajomych nie przyjął. Głupie, ale... Jakaś jego część liczyła na to, że jednak zdołają się dogadać. 

            Nie to nie.

            Mimo sporej ilości czasu wolnego Wright nie odpisał. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło; nawet kiedy szedł do kina wyciągał ukradkiem telefon, by w choć paru słowach skomentować film i dowiedzieć się, co jego internetowy znajomy porabia. Tym razem jednak powstrzymał się; może to za sprawą tego „Nie każ mi za długo tęsknić", ale nie odezwał się ani słowem przez całą swoją zmianę. 

00:27, madA:Ech. Sorki, że nie pisałem... Wpadłem po zajęciach do biblioteki, a potem poleciałem od razu do pracy. &^%&& czasem nie wiem, skąd się biorą ci ludzie i dlaczego czasem ich uwielbiam, a czasem nienawidzę. Dziś w grę wchodziła tylko druga opcja. 
...
Mam ochotę walnąć się do wyra i nie wstawać przez kolejne dwa dni, ale jutro znowu zajęcia od rana. ; / A Ty jak? Udało Ci się zdrzemnąć choć trochę? Mam nadzieję, że tak, strasznie nie lubię tego jak piszesz, że mało spałeś. ;c
 

00:53, madA:
Ale powiedz, że tęskniłeś. C: 
01:04, madA:
Dobra, nieważne. XDDDD Dobranoc. 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 Leonhard Cuán Nolan 

 

            Odstawiając internet na bok, zrobił sobie szybko coś do jedzenia i wrócił do biurka, by zająć się wszystkimi sprawami, które musiał załatwić na uczelnię. Pijąc drugą kawę, walczył z opadającymi powiekami i zawzięcie uczył się do kolokwium, które miało odbyć się niedługo. Co chwilę zerkał na telefon, upewniając się, że nie ma żadnych nowych wiadomości, a za każdym razem, gdy okazywało się, że nie, nie ma, nie potrafił powstrzymać zawodu. Sam nie wiedział, jakim cudem mógł na tyle przywiązać się do kolesia poznanego w internecie, że na myśl o nim nie tylko miał ochotę się uśmiechać, ale także od razu sięgnąć po telefon i nie robić nic poza czytaniem o tym, jak minął mu dzień. To pewnie nie było normalne, ale Mad był jego jedynym przejawem jakiejś wolności, której niedane mu było doświadczać na co dzień. Gdy zaś myślał o tym, że gdyby miał więcej odwagi, mógłby się z nim spotkać, słuchać i dotykać... Te myśli wpędzały go w depresję. Bo odwagi nie miał ni krzty.

            Nawet nie wiedział, jak wygląda.

            Wyzywając się w myślach od kretynów, wrócił do nauki. Później wziął się za dobieranie zdjęć do portfolio, aż w końcu jego organizm się poddał. Głowa Leo opadła zmęczona na biurko, a ten zasnął w ciągu sekundy. Mimo niewygodnej pozycji, przez okropne zmęczenie nawet dźwięk telefonu nie był w stanie go przebudzić. Otworzył oczy dopiero około trzeciej, orientując się, że jest w łóżku. Nie miał pojęcia, jak się w nim znalazł.

             Półprzytomnie, kierowany odruchem sprawdził wiadomości na telefonie. Uśmiechnął się niemrawo, ziewając przeciągle.

3:12, Quan:Tęskniłem.

            Tyle był w stanie napisać, nim jego głowa znów ciężko opadła na poduszkę, a sam mężczyzna ponownie zapadł w głęboki sen.

            Rano, gdy się ogarnął, przypomniał sobie, że w ogóle cokolwiek pisał tej nocy i jeszcze raz przeczytał wiadomości Mada, których nie był w stanie do końca zrozumieć wcześniej, gdy połowa jego mózgu wciąż spała.

8:40, Quan:Zasnąłem nad książkami, nawet nie wiem kiedy. Właśnie zbieram się na zajęcia.
8:40, Quan:
A ty jak po pracy? Przespałeś się choć trochę?
8:45, Quan:
Śniłeś mi się, wiesz? 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Lucas A. Wright 

 

            Poranek był kiepski, ale nie aż tak kiepski jak mógłby być. Lucas poczuł jak nieco przyspiesza mu serce na widok krótkiej, zwięzłej wiadomości i chociaż było to głupie, niedojrzałe i wręcz absurdalne, to w tym momencie ani trochę go to nie obchodziło. Zapisał sobie screen i zostawiając odpisanie na później, ubrał się i wyszedł na zewnątrz pobiegać. Podekscytowany zapomniał jednak wcześniej wyjrzeć przez okno, by jakoś dopasować strój do panującej pogody, ale ostatecznie uznał, że bieg wystarczająco go rozgrzeje, zaś padającym deszczem postanowił się nie przejmować. 

            Po zaliczeniu swojej standardowej trasy wrócił do domu zmarznięty i przemoknięty, zatem natychmiast skierował się pod prysznic. Gorąca dla odmiany woda złagodziła ból mięśni i sprawiła, że Lucas najchętniej wróciłby do łóżka. Kiepsko mu ostatnio szło godzenie uczelni z pracą i innymi obowiązkami, praktycznie nie miał czasu na nic poza tym. Czy miałby w ogóle możliwość spotkania się z Quanem, gdyby ten zechciał? Lucas myślał o tym coraz częściej, kontakt poprzez wiadomości coraz mniej mu wystarczał, z drugiej jednak strony, już nawet pomijając Quana, nie wiedział czy sam by się na to zdecydował. Nie chciał go narażać na opinie, które ciągnęły się za nim; wystarczyło, że przez dłuższy czas rozmawiał z kumplem, a pojawiały się kolejne, mało przyjemne plotki, z którymi Wright nie miał już siły walczyć. Ale o ile miał to gdzieś, gdy chodziło o niego samego, o tyle nie pozwoliłby, by dotknęło to kogoś, na kim mu zależy. 

            Z a l e ż y. 

            To głupie. 

8:59, madA:Dzień dobry. c: 
9:01, madA:
Też się zbieram na zajęcia, nie chce mi się. Jeszcze pogoda jest taka beznadziejna... Zgadnij kto mimo to poszedł biegać ; p 
9:05, madA:
Co ci się śniło, opowiesz mi?
9:05, madA:
Dobra, zaraz się spóźnię. Odezwę się jak już będę na uczelni, możesz spokojnie opisywać swój sen ; p

            Lucas zaśmiał się pod nosem i zerknął na facebooka. Nolan nadal nie przyjął jego zaproszenia (jak się je anulowało?) Wszedł na grupę i naskrobał krótką wiadomość. 

„Nie mogę w sobotę, mam dwunastkę w pracy i nie dam rady się zamienić. Możemy przełożyć spotkanie na niedzielę albo piątek wieczór...?"

 

piątek, 15 stycznia 2021

Far too close - WSTĘP + POSTACIE

Dwójka młodych ludzi, którzy trafili na siebie całkowitym przypadkiem na jednym z wielu internetowych for. Początkowe luźne wiadomości nie zapowiadające nadzwyczaj zażyłej znajomości, zaskakująco szybko przerodziły się w długie, czasem całonocne dialogi. O życiu, o zainteresowaniach, o przeszłości, o poglądach... O uczuciach.

Dwójka ludzi niewiedzących o sobie nic otworzyła się na drugiego bardziej niż na niejednego przyjaciela. Lecz po cóż anonimowość,

 jeśli z niej nie korzystać? Małe i większe kłamstwa przeplatające się ze sobą z początku nie tworzyły problemu. Lecz co gdy granica zostanie przekroczona, a chatowe okienko przestanie wystarczać?

Dwójka młodych ludzi, która prowadzi zwykłe, studenckie życie. Dwójka ludzi, która łypie na siebie nieprzyjemnymi spojrzeniami, nie chce mieć ze sobą do czynienia i nie wyobraża sobie wspólnej znajomości. Tak daleko od siebie, a jednak bliżej niż mogliby przypuszczać. 



Parrie ↬ Leonhard Cuán Nolan
Aeriss ↬ Lucas Adam Wright



                            IMIĘ I NAZWISKO || LUCAS ADAM WRIGHT

                            DATA URODZENIA / WIEK || 26.02, 20 LAT

                            KIERUNEK STUDIÓW || MALARSTWO

                            RODZINA || RODZICE PO ROZWODZIE, ZANIM ZAMIESZKAŁ W AKADEMIKU PRZEZ KILKA OSTATNICH LAT MIESZKAŁ Z OJCEM, Z KTÓRYM JEDNAK NIE POTRAFIŁ SIĘ DOGADAĆ NA ŻADNEJ PŁASZCZYŹNIE, ZWŁASZCZA TEJ DOTYCZĄCEJ JEGO PRZYSZŁOŚCI. ANI Z NIM ANI Z MATKĄ PRAKTYCZNIE NIE UTRZYMUJE KONTAKTÓW POZA GRZECZNOŚCIOWYMI ŻYCZENIAMI Z OKAZJI ŚWIĄT CZY IMIENIN. POSIADA TAKŻE STARSZĄ O CZTERY LATA SIOSTRĘ SOPHIE ORAZ O DZIESIĘĆ LAT STARSZEGO BRATA - MICHAELA, OBOJE JEDNAK MIESZKAJĄ ZA GRANICĄ.

                            RODZINNE MIASTO | Alton

                            WZROST || 177 CM

                            WAGA || 68 KG

                            KOLOR OCZU || BARDZO CIEMNY BRĄZ, NIEMAL CZARNE

                            WŁOSY || DŁUGIE, SIĘGAJĄCE NIECO ZA RAMIONA, BARDZO CIEMN

                            ZNAKI SZCZEGÓLNE ||

              ^ DŁUGIE WŁOSY
              ^ PIERCING: lewe ucho industrial + helix, prawe tragus, dolna warga, język + 2x bonus.
              ^ PODŁUŻNA BLIZNA PRZECINAJĄCA GÓRNĄ WARGĘ PO PRAWEJ STRONIE, WYRAŹNA BLIZNA NA LEWYM UDZIE PO WYPADKU NA ROWERZE.



                            ZAINTERESOWANIA ||

              ^ NIGDY BY SIĘ NIE PRZYZNAŁ, ALE LITERATURA, POEZJA, PISANIE RÓŻNEGO RODZAJU TEKSTÓW I SCENARIUSZY.
              ^ GRA NA PIANINIE I NA GITARZE.
              ^ MOTORY.
              ^ BIEGANIE.
              ^ FILMY Z UNIWERSUM MARVELA I DC, HORRORY I KRYMINAŁY.
              ^ MALARSTWO.



                            DODATKOWE INFORMACJE ||

              ^ W LICEUM WRAZ ZE SWOIM PRZYJACIELEM (PÓŹNIEJ NAWET WIĘCEJ NIŻ PRZYJACIELEM, CO OKAZAŁO SIĘ ZGUBNE W SKUTKACH) ZAŁOŻYLI GARAŻOWĄ KAPELĘ. LUCAS PRÓBOWAŁ SWOICH SIŁ NA WOKALU I PISAŁ WŁASNE TEKSTY. TEN ROZDZIAŁ DAWNO ZOSTAŁ ZAMKNIĘTY, ALE WRIGHT WCIĄŻ PISZE DO SZUFLADY.
              ^ NIGDY NIE BYŁ ZBYT TOWARZYSKI, CHOĆ NIE MÓGŁ NARZEKAĆ NA BRAK ZAINTERESOWANIA ZE STRONY DZIEWCZYN. NIE PRZEPADA JEDNAK, GDY KTOŚ ZWRACA NA NIEGO UWAGĘ, ZWŁASZCZA ŻE ZAZWYCZAJ NIE JEST TO NIC POZYTYWNEGO, WOBEC CZEGO W AKCIE SAMOOBRONY NA PIERWSZY RZUT OKA MOŻE SIĘ WYDAĆ OSCHŁY I NIESYMPATYCZNY, TYM BARDZIEJ, ŻE NIE PRZYWYKŁ DO OWIJANIA W BAWEŁNĘ. A TO NIESTETY NIE PRZYSPARZA MU PRZYJACIÓŁ.
              ^ UWIELBIA SWOJE STUDIA, ALE CZUJE SIĘ NA NICH KOSZMARNIE OBCO. JAK DOTĄD NIE UDAŁO MU SIĘ ZNALEŹĆ Z NIKIM WSPÓLNEGO JĘZYKA, ZA TO UDAŁO MU SIĘ PODPAŚĆ GRUPCE STARSZYCH CHŁOPAKÓW, KTÓRZY DRĘCZYLI GO PRZEZ PRAWIE CAŁE LICEUM.
BY ODREAGOWAĆ ZACZĄŁ UDZIELAĆ SIĘ NA PEWNYM FORUM, GDZIE POZNAŁ CHŁOPAKA, KTÓRY MÓGŁBY BYĆ JEGO BRATNIĄ DUSZĄ. OD JAKIEGOŚ CZASU KORESPONDUJĄ ZE SOBĄ REGULARNIE, A POCZĄTKOWY, SZCZĄTKOWY KONTAKT POWOLI ZMIENIA SIĘ W WIELOGODZINNE WYMIENIANIE WIADOMOŚCI...
              ^ UZALEŻNIONY OD KAWY, PAPIEROSÓW I BIEGANIA.
              ^ W AKADEMIKU MIESZKA SAM.
              ^ W ŻADEN SPOSÓB NIE KORZYSTA Z POMOCY FINANSOWEJ OD ŻADNEGO Z RODZICÓW (CHOCIAŻ MÓGŁBY, GDYBY MIAŁ TROCHĘ MNIEJ DUMY), UTRZYMUJE SIĘ SAM, PRACUJE JAKO BARISTA W POBLISKIEJ KAWIARNI, W KTÓREJ NIE MA ZBYT WIELKIEGO RUCHU.
              ^ JEGO ZDOLNOŚCI KULINARNE OGRANICZAJĄ SIĘ DO ZALANIA WRZĄTKIEM ZUPKI INSTANT, ODGRZANIA MROŻONKI W MIKROFALI I ZAMÓWIENIA PIZZY PRZEZ TELEFON.
              ^ RELACJE Z RODZICAMI POGORSZYŁY SIĘ JESZCZE BARDZIEJ, KIEDY WYZNAŁ IM SWOJĄ ORIENTACJĘ, PO CZYM DOBIŁ KIERUNKIEM STUDIÓW, KTÓRYM BYLI CAŁKOWICIE PRZECIWNI.
              ^ JEGO POKÓJ W AKADEMIKU PRZYPOMINA BARDZIEJ PRACOWNIĘ NIŻ MIEJSCE DO MIESZKANIA, PRAKTYCZNIE NIE MA TAM ŻADNYCH MEBLI. NA PODŁODZE WALAJĄ SIĘ GAZETY, PŁÓTNA I MNÓSTWO FARB I PASTELI. I TAK PRAKTYCZNIE NIKT GO NIE ODWIEDZA.




I m i ę Leonhard
D r u g i e    i m i ę  Cuán
N a z w i s k o Nolan
D a t a    u r o d z e n i a 07.05
W i e k 22
K i e r u n e k Fotografia
P o c h o d z e n i e Irlandzkie

W z r o s t  196 cm
S y l w e t k a   SZCZUPŁA
W ł o s y   JASNY BRĄZ
O c z y   CZARNE


Nosi imię po dziadku, który był Niemcem. Ze względu na pochodzenie matki płynnie mówi po niemiecku.
Oprócz niemieckiego zna dobrze rosyjski, norweski i uczy się francuskiego oraz włoskiego.
Do 16 roku życia mieszkał w Irlandii, dlatego jego silny irlandzki akcent jest nie do przeoczenia.
Ma okrutnie szorstki głos i wszyscy wypominają mu, iż to przez fajki, od których jest niedelikatnie uzależniony.
Miał czas, by pogodzić się z tym, że lubi chłopców, ale nikt prócz ojca o tym nie wie.
Jego rodzice są po burzliwym rozwodzie. Ma starszego brata, z którym od gimnazjum robi prawie wszystko - imprezy, wpadanie w kłopoty i tym podobne. Ma również młodszą 6 lat siostrę.
Wynajmuje z bratem mieszkanie niedaleko uczelni.
Jeździ na motocyklu.
W gimnazjum był wokalistą dla zespołu garażowego, który założyli z kumplami, ale ze względu na przeprowadzkę opuścił zespół i właściwie przestał bawić się w takie rzeczy.
Gra na skrzypcach, choć się tym nie chwali.
Potrafi gotować, w domu to on przyrządza posiłki.
Trenuje capoeirę, bardzo go to odstresowuje.
Zazwyczaj unika konfrontacji i lubi uciekać od problemów. Przez to zerwał już wiele znajomości, gdyż częściej wolał z nich zrezygnować, niż wyjaśnić kilka kwestii.
Bardzo liczy się ze zdaniem swojego brata, są ze sobą mocno zżyci.
Trzyma w mieszkaniu pięknego, białego węża, na punkcie którego ma lekkiego, niegroźnego bzika.




POSTACIE POBOCZNE:









Obserwatorzy